☃️ Bo W Oczach Tkwi Siła Duszy
The latest Tweets from Anna Sobczyk (@1996Anek): "A teraz powiem Ci jedną rzecz: ludzie sami nie zmieniają się nigdy. Ludzi zmienia życie.#sad #strong #horse #
.. bo w oczach tkwi siła duszy Hadassa Moderatorka . Posty: 22168 Dołączył(a): 14 mar 2013, o 10:43. Re: Sms jako forma gry wstępnej.
Przechodząc do sedna to mam na imię Paulina, pochodzę z małego miasto leżącego obok dużego xd. Modą, urodą, wizażem, blogowaniem i tym co kobiety Internetu lubią najbardziej zaczęłam interesować się ok 4 lata temu, niby nie długo ale mam swoją wiedzę, wiem czego szukam, mam określone upodobania i ciężko jest mi wmówić coś innego i z tego właśnie możecie wywnioskować
Pachną dla mnie obłędnie a ich trwałość jest na najwyższym poziomie. Wyraźnie czuję w nich wymieniony wyżej lotos oraz delikatne drzewo sandałowe. Gdy powąchamy je dłużej wyczujemy w nich także wanilię - jednak jest to delikatny akcent w tych perfumach, który w pierwszym momencie jest niewyczuwalny.
Dla mnie dobry film, to taki, który zostaje mi w pamięci nawet, jeśli podczas samego seansu byłam średnio zachwycona. Bo wtedy wiem, że oddziałuje na moje myślenie. Więc dziś szybko i subiektywnie o filmach, które siedzą mi w głowie i mniej lub bardziej mogę polecić :)
.. bo w oczach tkwi siła duszy Hadassa Moderatorka . Posty: 22168 Dołączył(a): 14 mar 2013, o 10:43. Re: Samobójstwo - tchórzostwo czy odwaga?
Trochę podcieniowałam końcówki, bo miałam już czerep na głowie :D Niestety jak zwykle Pani Fryzjerka inaczej odbiera jednostki miary :P Miały być max 2 cm, ścięła chyba z 5 :P Nie wiem, jako osoba na kierunku inżynierskim mam linijkę w oczach i dla mnie taka pomyłka jest nie do pomyślenia :D
Z grupą tancerek stylizowanych na zakonnice wystąpił także w trakcie ceremonii zamknięcia Letnich Igrzysk Olimpijskich 2012 w Londynie (wykonując Always Look on the Bright Side of Life) 12 sierpnia 2012.
Piękno i siła na umyśle, duszy i ciele. Mamy nadzieję, że te inspirujące, piękne cytaty zmotywują Cię do zwiększenia wewnętrznego piękna. Cytaty i powiedzenia o byciu pięknym “Jesteś piękna, jesteś silna, jesteś tego warta.” “To, co robisz, sposób w jaki myślisz sprawia, że jesteś piękna.”
Jako studentka w 1995 roku marzyłam o Eternity, które znałam stojąc na promocjach w Rossmanie :) po 3 latach lecąc samolotem do Holandii, na pokładzie zakupiłam wymarzona butelkę (powietrzna strefa bezcłowa w roku 1998 :) i byłam zachwycona, unurzana w zapachu marzeń, który kojarzy mi się z wolnością, poczuciem mocy (pierwsza
Oczy zwierciadłem duszy. Uważa się, że kłamca nie patrzy w oczy. Osoba, która pragnie coś ukryć unika spojrzenia. Prócz nieuczciwych, takie uniki zdarzają się też w przypadku ludzi zamkniętych, którzy boją się okazywania uczuć. Podobnie jak w przypadku, gdy kogoś nie lubimy, także unikamy patrzenia mu prosto w oczy, bo oczy
Senes i henna, czyli farbowanie włosów ziołami. Włosy farbuję henną od stycznia 2011 roku - odrosty co cztery tygodnie, całe włosy - raz na pół roku. Jak wiadomo, henna zawiera barwnik czerwony, a mi zależało na bardziej ognistych, rudych włosach. Kiedyś dodałam trochę Cassii i własnie taki efekt uzyskałam.
DqwK. Po raz kolejny spojrzałam w lustro. Złociste fale na mojej głowie, które odziedziczyłam po mamie, niesfornie układały się nie tak jak sobie tego życzyłam. Zielono-niebieskie tęczówki spoglądały inteligentnym spojrzeniem zza szkieł, których granatowe oprawki kontrastowały z bladą cerą na mojej twarzy. Usta, lekko pociągnięte waniliowym błyszczykiem, lśniły wygięte w uśmiechu, ponieważ tego dnia czułam się wypoczęta i humor dopisywał mi odkąd otworzyłam oczy. Po za tym był już środek czerwca, a już jutro w naszej szkole miała odbyć się rada pedagogiczna podsumowująca cały rok nauki oraz zatwierdzająca oceny. Jak można nie cieszyć się świadomością zbliżających się wakacji? Stojąc przed lustrem i przyglądając się swojemu odzwierciedleniu, zupełnie nie spodziewałam się tragedii, która miała wywrócić moje dotychczasowe życie do góry nogami. - El! Pośpiesz się! – dobiegł mnie głos mamy. El to skrót od imienia Elżbieta, którego ja wprost nie znosiłam. Mama urodziła mnie będąc w bardzo młodym wieku, gdyż miała zaledwie 17 lat (czyli dokładnie tyle ile ja teraz) i zawsze uwielbiała czytać książki. Jej ulubioną powieścią byłą wtedy „Duma i uprzedzenie”, dlatego właśnie wybór padł akurat na to imię, przez wzgląd na sympatię, jaką darzyła główką bohaterkę. Nawet kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, krzywiłam się, gdy tylko ktoś zwrócił się do mnie „Elżbieto” lub „Elu”, przecież to imię jest takie drętwe. Być może pasowałoby ono do damy żyjącej w dziewiętnastowiecznej Anglii lub do babci, ewentualnie do osoby wielce poważnej, ale do mnie nie. Dlatego wolałam, żeby zwracano się do mnie El, Eliza lub Lizzi. -Już idę mamo! – odpowiedziałam rodzicielce i ostatni raz spoglądając w lustro uznałam, że wyglądam całkiem znośnie. Chwyciłam stojący pod ścianą plecak i opuściłam sypialnię kierując się do kuchni gdzie, jak się domyśliłam, czekała na mnie mama. Włosy miała związane w ciasnego kucyka, a pierwsze co rzucało się w oczy to intensywnie czerwona szminka na ustach. Ubrana była w piękną dopasowaną, czarną sukienkę, która sięgała jej do połowy uda, a na szyi miała sznur sztucznych pereł. W oczach kobiety zauważyłam zmęczenie, pewnie znów do późna siedziała nad papierami. Na mój widok starała się je ukryć i posłała mi najbardziej czuły uśmiech na jaki było ją stać. Przytuliłam ją, a ona ucałowała mnie w czubek głowy i wręczyła drugie śniadanie. Razem opuściłyśmy mieszkanie, ponieważ mama prawie każdego dnia odwoziła mnie do szkoły. Na podwórku było przyjemnie ciepło. Ruszyłyśmy w stronę zaparkowanego auta. Nasz czarny opel stał na swoim stałym miejscu i lśnił w świetle wschodzącego czerwcowego słońca. Gdy tylko mama odblokowała drzwi wskoczyłam do środka i włączyłam radio. -Musimy się dziś wybrać na porządne zakupy –powiedziała mama wyjeżdżając z parkingu. –Mam nadzieję, że nie masz jeszcze żadnych planów na dzisiejsze popołudnie. -Nie mam i chętnie spędzę je z Tobą, a po zakupach może urządzimy sobie mały maraton filmowy? -Tak się składa, że akurat dzisiaj będę miała mało papierkowej roboty, ale jest jeden warunek. Znajdziesz jakiś powalający film. -Umowa stoi - powiedziałam szczerząc się. Po kilku minutach samochód zatrzymał się pod Liceum Ogólnokształcącym nr 9. Odpięłam pas i wyskoczyłam z pojazdu. -Miłego dnia kochanie – powiedziała czule mama, a ja życzyłam jej tego samego i pomachałam jej na pożegnanie. Większość lekcji tego dnia minęła najzwyczajniej w świecie na wpatrywaniu się w sufit lub okno oraz rozmowach z towarzyszem z ławki. Na polskim pani włączyła nam film, z którego nie zapamiętałam nic, nawet tytułu, gdyż wolałam wpatrywać się w okno. W połowie lekcji do sali wparowała młoda sekretarka, pani Asia, którą chyba wszyscy lubili. Zawsze byłą uśmiechnięta i pełna energii. Naprawdę, dziwiłam się dla czego ktoś z takim usposobieniem skończył w szkolnym sekretariacie. Tym razem jednak na jej twarzy brakowało uśmiechu, a wręcz malowało się na niej jakby przerażenie z domieszką bólu. Co takiego mogło się stać? – pomyślałam. Joanna szukała czegoś lub kogoś, lustrując klasę wzrokiem i gdy jej wielkie brązowe oczy spotkały moje pytające spojrzenie, głęboko zaczerpnęła powietrza. -Elżbieto… - powiedziała, a ja miałam wrażenie, że jej głos lekko się załamał –musisz iść ze mną i najlepiej weź ze sobą swoje rzeczy. ~*~ Witajcie! Zaczynam wszystko od nowa. Mam nadzieję, że nowi bohaterowie i ich przygody przypadną wam do gustu. Być może niektórzy znają mnie z bloga o Tośce lub bliźniakach. Mam nadzieję ze tutaj uda mi się zebrać jeszcze więcej czytelników niż tam. :) Postaram się co tydzień umieszczać jeden rozdział, a czasami może nawet więcej. Tym razem wygląd bloga jest w pełni stworzony przeze mnie i mam nadzieję, że nie jest najgorszy. :) Od razu mówię, że dziewczyna w nagłówku to nie jest główna bohaterka :). Chyba większość ważnych rzeczy już wam przekazałam. Tak więc żegnam i do następnego rozdziału :) -Ewa
Było spoko ;D trochę zdjęć się porobiło, ale potem aparat się popsuł ;(może przez to namówię rodziców na nowy ;D11dni!!Emiliana ♥
Zamiast karmić oczy i instynkty, w ciszy zapytajmy swej duszy czy nie przymiera głodem. Nawet teraz, ściskając krwawiące ramię i odliczając sekundy do rozpoczęcia zadania w jakie wpakowałam się na własne życzenie, nie wierzyłam w to, gdzie i z czyjego polecenia się znalazłam. Zachciało mi się igrania z ogniem. Co prawda, myśląc o ogniu chodziło mi o Ahena, który w zasadzie nie różnił się aż tak bardzo od tegoż żywiołu. Był niebezpieczny, był zdradziecki, był podstępny i był również cholernym szowinistą, jak większość jego groźnych i mrocznych, jak moja prababcia, koleżków. A to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że wreszcie pora coś zmienić. Co z kolei przypominało przekonania mojej matki, która właśnie przebywała gdzieś na atlantyku i zaciekle walczyła o życie waleni, wydając najróżniejsze odgłosy - od jęków po krzyki. I ojca podbijającego irlandzkie sceny i serca moich rówieśniczek. Wszystko wyglądało na to, że byłam bardziej podobna do swoich rodziców niż bym chciała, chociaż w tym momencie robiłam coś, co oboje potępiali, więc jeszcze nie było ze mną aż tak źle. Nie miałam najmniejszego zamiaru iść w ich ślady i zostać pseudohipiską dmuchającą w harmonijkę. Za to jak najbardziej zależało mi na posadzie Żniwiarza, co pochwalała tylko moja babcia - nazywała mnie chlubą rodziny. Zawsze przedstawiając mnie Starszym aż eksplodowała dumą, co inni, niestety, kwitowali krzywymi uśmiechami. Od dawien dawna wiadomym było, że Żniwiarzem może zostać tylko i wyłącznie męski potomek szanowanego rodu. Jako iż moja prababcia należała do Rady Starszych, a mój wuj, Ahen, był przywódcą Żniwiarzy, posiadałam odpowiednie przywileje, lecz ku mojemu nieszczęściu urodziłam się kobietą. Mrużąc oczy, wzięłam spazmatyczny oddech i nacisnęłam guzik znajdujący się tuż pod złotą plakietką z wygrawerowanym napisem ,,Zadzwoń". Wiedziałam, że już nadszedł czas i za kilkanaście sekund zostanę pozbawiona przytomności przez krążącą w moich żyłach anilinę. Podjęłam się ryzykownego zadania i zdawałam sobie z tego sprawę, jednak było już za późno na jakikolwiek odwrót. Mimo wszystko dziwił mnie fakt, z jaką łatwością udało mi się przekonać Ahena, żeby wkręcił mnie w to zadanie. Chciałam zostać jego wtyką? Proszę bardzo, nie ma sprawy. Nawet się o mnie nie zamartwił, nie życzył mi powodzenia, tylko wytłumaczył mi jak będę się czuła zaraz przed omdleniem. ,,Odczujesz ucisk w klatce piersiowej, pojawią się nudności i sinica warg, a zaraz przed utratą przytomności, drgawki. Pamiętaj, żeby zadzwonić minutę po pojawieniu się drgawek, inaczej wszystko schrzanisz." Nie musiałam długo czekać na utratę przytomności. Obraz przed oczami zaczął się na przemian rozciągać, kurczyć i wirować, by po chwili moje ciało stało się bezwładne, a umysł oblepiły ciemne macki. Mogłam tylko mieć nadzieję, że założenia mojego wuja okażą się słuszne i ktoś wybiegnie z tej cholernej willi by ratować mój tyłek. Jeśli jednak tak się nie stanie - wstanę z grobu i skopię Ahena, wcześniej podawszy mu tą samą końską dawkę aniliny, którą on mi zaserwował. *** Panna Gwendolen podarowała mi niezbyt miłą pobudkę. Zignorowała fakt, że już i tak czuję się fatalnie przez duże ,,F", i zaczęła wrzeszczeć tak głośno, że głowa o mało nie eksplodowała mi na miliardy kawałeczków. Nawet nie miałam okazji zacząć się cieszyć, że przeżyłam próbę ,,samobójczą". Coś ty sobie myślała, hm? Chciałaś nas pozabijać?! Naprawdę, rozumem to ty nie grzeszysz! Jeszcze jeden taki wybryk, a pożałujesz! Aż się skrzywiłam słysząc jej skrzekliwy głos, który aż ociekał dezaprobatą. To moje życie, Gwen. Wszelkie decyzję podejmuję ja, a nie ty. Jesteś tylko małym dodatkiem i nie zapominaj o tym bo będę ci musiała przypomnieć gdzie jest twoje miejsce. Jeszcze się przekonamy kto tu jest dodatkiem. Życie Nafsi z duchem, który za żadne skarby świata nie chce współpracować jest naprawdę trudne. Choćby się waliło i paliło, nigdy nie zgodzi się ze swoim naczyniem. Mało tego, jeszcze będzie się starać, żeby uprzykrzyć ci życie na miliony sposobów. Gwendolen już nie raz próbowała swoich sztuczek, parę razy nawet przejęła kontrolę nad moim ciałem i robiła coś, z czego zachwycona nie byłam, ale nigdy jeszcze mi nie groziła, co niewątpliwie zrobiła przed chwilą. Przez chwilę nawet się zastanawiałam, czy nie powinnam zacząć się bać, ale w końcu doszłam do wniosku, że nie będę już o tym myślała. A nawet nie miałam na to czasu bo wszystkimi komórkami mojego ciała czułam, że ktoś mi się właśnie przypatruje. I nie tylko. Ktoś się nade mną pochylał. Otworzywszy oczy, błyskawicznie chwyciłam mężczyznę za szyję i przycisnęłam do łóżka, na którym jeszcze chwilę temu leżałam. Role się odwróciły. - Czego?! - Zdziwiłam się słysząc zwierzęcy warkot, który wydobył się z mojego gardła. Niestety nie mogłam powiedzieć tego samego o nieznajomym, który tylko skwitował to rozbawionym uśmiechem. - To ja się narażam, ratuję ci życie, a ty tak mi dziękujesz? Momentalnie się zreflektowałam i uwolniłam go, odsuwając się na bok. Miałam być miła i zdobyć ich zaufanie, a nie rozszarpywać na kawałeczki każdego, kto naruszy moją przestrzeń osobistą. Jeśli chciałam udowodnić Ahenowi, że kobiety również mogą być Żniwiarzami, musiałam zacząć nad sobą panować. Nie mogłam tego schrzanić choćby nie wiem co. - Jestem Collin, a ty? Masz jakieś imię? - Zaniepokoił mnie błysk, który zobaczyłam w jego miodowych oczach. Moja chora wyobraźnia przez chwilę podsuwała mi obrazy tego mężczyzny jako wielbiciela sadomasochistycznych trójkątów, jednak jeśli nie chciałam, by mój ostatni posiłek ujrzał światło dzienne, musiałam ujarzmić mój umysł. - Rowan. - Świetnie. Skoro już się poznaliśmy, może powiesz mi kto cię tak załatwił? - Ruchem głowy wskazał na moje ramię, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że mam je całe zabandażowane. Widocznie Ahen nie zrobił mi aż tak płytkiej rany jak obiecywał. W innym przypadku bandaż byłby zbędny bo ciało by się zregenerowało. Wzruszyłam ramionami. - Moja ofiara nie chciała współpracować. - Wiedziałaś, że zaaplikowała ci sporą dawkę aniliny? - A niby skąd miałam to wiedzieć? - Nasz organizm wykrywa wszelkie toksyny, które zagrażają naszemu życiu. - Widocznie jestem ewenementem. Błyskawicznie spoważniał. Tylko ślepiec mógłby nie zauważyć, że spojrzenie, jakim mnie taksował, było całkowicie nieufne i podejrzliwe. Wszystko zapowiadało się na to, że schrzaniłam sprawę. Super. Nie dość, że dostanie mi się od Ahena to jeszcze od prababki Meg. Jeśli Collin wcześniej nie zadba o to, żeby skrócić mnie o głowę i zamknąć moją duszę w chombo kwa ajili ya roho. Może kobiety rzeczywiście nie powinny należeć do Żniwiarzy? - Moja droga, musisz się jeszcze wiele nauczyć. - Słucham? - Aż się zachwiałam, zdając sobie sprawę z tego co mnie czeka. Facet mnie przejrzał, czeka mnie egzekucja i już nigdy nie udowodnię wujowi, że kobiety nadają się nie tylko do wychowywania dzieci. Czułam się jak zwierzę zagonione do kąta.
- Dlaczego ty się tak mocno malujesz? - spytałam, spoglądając jak Lucy nakłada kolejne fioletowe cienie na swoje powieki, a raczej dookoła oczu. - Bo to lubię - usłyszałam jej głos znudzony kolejnymi pytaniami na ten temat. Od godziny leżałam na łóżku Lucy próbując zrozumieć, dlaczego ukrywa swoją piękną twarz, o delikatnej urodzie, pod toną makijażu. Byłam jedną z nielicznych osób, które widziały ją w naturalnym stanie. W sumie oprócz mnie tylko jej mama i brat widzieli ją taką. Jej makijaż dzienny składał się z podkładu, korektora, pudru, kilkunastu cieni, eyelinera, mocno wytuszowanych rzęs i ciemnej szminki. Nie byłam w stanie odnaleźć powodu nakładania tego wszystkiego. Dla mnie była piękniejsza bez wszelkich ulepszeń. Jednak Lucy codziennie spędzała godzinę, starając się zakryć wszystko, co naturalne na swojej twarzy, a ja wiedząc, że i tak nie uda mi się jej od tego odwieść, przestałam próbować i cierpliwie czekałam, aż skończy. - Już - oznajmiła z uśmiechem na ustach, odwracając się w moją stronę. - Możemy iść -mówiąc to wstała z krzesła, złapała czarną kurtkę i skierowała się w stronę drzwi. Zatrzymała się jednak, widząc, że ja wciąż leże na jej łóżku i nie mam zamiaru wstać. Odkręciłam się tylko w jej stronę i walczyłam ze sobą, czy powiedzieć jej o swoim śnie. O ile to był sen. - Co jest? Coś się stało? - spytała, widząc wyraz mojej twarzy. Nie wiedziałam, czy powinnam jej o tym powiedzieć. Ale komu, jak nie Lucy? Przecież była dla mnie jak siostra. - Wiesz, jak zapytałaś co mi się stało w twarz, skąd to rozcięcie, to...ja skłamałam. - ciężko było mi to powiedzieć, bo jeszcze nigdy jej nie oszukałam, ale nie miałam pojęcia, jak jej wytłumaczyć to, co się stało. - Wiem, że nie powinnam, ale to takie irracjonalne. Bo widzisz...miałam w nocy taki dziwny sen. Ktoś mnie gonił i ja nie mogłam uciec. Kiedy w końcu myślałam, że go zgubiłam, on nagle się pojawił i mi to zrobił - mówiąc to wskazałam swój zraniony policzek - Gdy się obudziłam, myślałam, że już wszystko jest ok, ale poszłam do łazienki i zobaczyłam krew. Co to wszystko znaczy? Mój głos zaczął się łamać i nie zdołałam nad nim zapanować, jednak miałam zadzieję, że nie słychać w nim było, jak bardzo mnie to przeraża. Nie słysząc żadnej odpowiedzi ze strony Lucy, spojrzałam na nią i żałowałam, że nie zostawiłam tego dla siebie. Stała wciąż przy drzwiach, patrząc na mnie wielkimi, wystraszonymi oczami. Kurczę, mogłam jej tego nie mówić, nie wiedziałam, że aż tak się przejmie. Chciałam ją jakoś uspokoić, ale nie bardzo wiedziałam jak. - Pewnie histeryzuję i przesadzam - powiedziałam, spokojniejszym już głosem, starając się zapanować nad emocjami - Zapomnij o tym. Może po prostu kręciłam się przez sen i sama się zadrapałam. - Wstałam z łóżka, sięgając po telefon i podeszłam do Lucy, która już się chyba trochę uspokoiła, a przynajmniej tak wyglądała. - Masz rację - powiedziała dziwnie nieobecnym i wyblakłym głosem - pewnie nie ma się czym przejmować. - To jak? Idziemy? - Tak, tak, tylko jeszcze coś wezmę - odpowiedziała, po czym wyjęła jakiś łańcuszek z szuflady przy biurku. Chciałam się mu przyjrzeć, lecz schowała go szybko do kieszeni i otworzyła drzwi. Zrezygnowałam z pytań, bo wiedziałam, że i tak mi nie powie co to jest, więc odnotowałam tylko w pamięci, żeby mu się kiedyś przyjrzeć i wyszłam przez otwarte drzwi za Lucy. ~*~ Spacerowałyśmy z Lucy po parku, rozmawiając o jej obecnym chłopaku. Ona nigdy nie była sama. Gdy tylko kończył się jej związek, za chwilę było wokół niej już kilku kolejnych adoratorów. A Lucy miała słabość do chłopców. Nie była dziewczyną, która potrzebowała nowego chłopaka co kilka dni. Powodem jej krótkotrwałych związków, była obawa przed zranieniem. Dwa lata temu miała idealnego chłopaka, z którym była niesamowicie szczęśliwa. Wiecznie uśmiechnięta i zadowolona. Wtedy jeszcze nie ukrywała swojej delikatności pod mocnym makijażem. Była taka niewinna...do czasu. Po pół roku idealnego związku zaczęły się awantury i kłótnie, które ją wyniszczały psychicznie. Na każdym kroku chorobliwa zazdrość, kontrola i ograniczenia. Raz gdy do niej przyszłam, bo od kilku dni nie odbierała telefonu i nie wychodziła z domu, zobaczyłam wielkiego siniaka na jej policzku. Nie mieszałam się w jej związek, ale tego już było za wiele. Przekroczył granicę i postanowiłam interweniować, więc wybrałam się do niego z wizytą, żeby kazać mu trzymać się od niej z daleka. Jednak, gdy przyszłam do niego do domu, drzwi były otwarte i nikt nie odpowiadał na moje wołanie. Wchodząc do środka, przeszedł mnie dreszcz i wiedziałam już, że coś jest nie tak. Sprawdziłam kuchnię, jednak nikogo w niej nie było, więc skierowałam się w stronę salonu. Coś wewnątrz mnie krzyczało, abym stamtąd uciekała, ale uciszyłam ten głos i poszłam dalej. To co tam zastałam, wstrząsnęło mną. W fotelu przed telewizorem siedział Matt, chłopak Lucy. Miał otwarte, nieobecne oczy i ręce na oparciu. W jednej z nich był nóż z zakrzepłą już krwią, a na drugiej widniała wielka, otwarta rana, całą w ciemnej czerwonej mazi. Na podłodze utworzyła się ogromna kałuża krwi, pochodząca z owej rany. Na jego twarzy zastygł wyraz szoku i przerażenia. Niewiele myśląc, wybiegłam stamtąd i skierowałam się prosto do Lucy. Gdy opowiedziałam jej, co zastałam w jego domu, nie wydawała się zaskoczona, tylko zaczęła płakać i nic nie powiedziała. Od tego dnia zmieniła się w obecną wersję Lucy. Wszyscy myśleli, że stała się pewna siebie i odważna, ale to tylko powłoka. Nie dopuszczała do siebie chłopaków za blisko, jakby bała się, że ktoś ją znowu zrani. Dlatego jej późniejsze związki nie trwały długo i kończyły się, zanim ktoś poznał jej prawdziwą naturę. Po raz kolejny tłumaczyłam jej, żeby dała Krisowi szansę poznać ją, taką, jaka jest naprawdę, a nie tylko jej powłokę, jednak jej odpowiedź mnie zaskoczyła. - Nie wiesz jak to jest - powiedziała chłodnym tonem - Ty nigdy nie miałaś chłopaka, tylko Erica i to on cię zostawił, więc daj mi spokój. Zabolało. Trafiła w czuły punkt. Dobrze wiedziała, dlaczego Eric ze mną zerwał. Chciał, żebym mu się oddała, ale ja nie byłam jeszcze na to gotowa. Po kilku natarczywych próbach, które nie zakończyły się pomyślnie, zerwał ze mną ... poszedł do pierwszej lepszej dziewczyny, którą spotkał na imprezie i się z nią przespał. Tylko Lucy znała szczegóły, nawet Mike nic nie wiedział, bo byłam pewna, że się zdenerwuje i zrobi coś głupiego. Spojrzała na mnie, wiedząc, że posunęła się za daleko i nie powinna o nim wspominać. - Przepraszam ... ja nie chciałam. Naprawdę, wiem, dlaczego z Tobą zerwał i że był łajdakiem. Po prostu poniosło mnie. - Mówiąc to, przytuliła mnie i jeszcze kilka razy przepraszała. - Wiesz, ja też do końca nie byłam z Tobą szczera. Odsunęłam się od niej i spojrzałam na nią. Na twarzy Lucy mieszały się różne uczucia, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale nie mogła. Nie chciałam jej męczyć, ale wiedziałam, że jak komuś powie to będzie jej lżej. - Lucy... - zaczęłam ostrożnie, nie wiedząc, jak zacząć. -Ja myślę, że to nie było zwykłe samobójstwo. Czy Ty... czy ktoś mu pomógł, albo nakłonił? Po dłuższej chwili, gdy nie uzyskałam żadnej odpowiedzi na swoje pytanie, zatrzymałam się i popatrzyłam na nią. Też stanęła i wpatrywała się w dróżkę przed sobą. Po kilku minutach milczenia popatrzyła na mnie, a w jej oczach widać było łzy, jakby walczyła ze sobą, żeby się nie rozpłakać. - Lyss, ja nie jestem jeszcze gotowa, żeby o tym mówić - głos jej się łamał i słychać było, że to dla niej zbyt bolesne. - Proszę, zostawmy to. Powiem ci, jak będę gotowa, ale boję się, że to dla ciebie za wiele i nie chcę cię tym obarczać. - Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra i możesz powiedzieć wszystko, nie ważne co to jest. - Wiem i ci powiem, ale jeszcze nie teraz. Ja... nie potrafię. Błagam zrozum to. - Dobrze, jak chcesz, ale pamiętaj, że czekam i jak tylko będziesz chciała, to zawsze jestem gotowa - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Spróbowała odwzajemnić uśmiech, lecz nie objął on jej oczu. - Chodź, wracajmy już, bo robi się późno, jestem zmęczona i chcę się położyć, a jeszcze Kris chciał do mnie wpaść wieczorem. Ruszyłyśmy w stronę naszej ulicy, jednak o czymś sobie przypomniałam. - Kurczę, miałam zajść do księgarni, bo Mike chciał jakąś książkę. - To wiesz co, idź sama, bo ja naprawdę jestem wykończona i muszę odpocząć. - To widzimy się jutro - powiedziałam i rozeszłyśmy się w przeciwne strony. Gdy dochodziłam już do zakrętu, usłyszałam jeszcze głos Lucy, która krzyknęła, że zadzwoni do mnie wieczorem, bo musi ze mną o czymś porozmawiać. Chciałam zapytać o co chodzi, lecz zniknęła mi już z oczu. Zaciekawiona tematem naszej przyszłej rozmowy, szłam przed siebie, nie patrząc nie drogę, tylko rozmyślając o czym też może chcieć porozmawiać. Nie zdziwiłam się, gdy z roztargnienia wpadłam na kogoś wychodzącego z bocznej uliczki. - Przepraszam, nie zauważyłam pana, to moja wina - wybełkotałam nieobecnym tonem i chciałam iść dalej, jednak mężczyzna złapał mnie za rękę. - Poczekaj - powiedział, a w jego głosie słychać było zdziwienie pomieszane z ekscytacją. Zaniepokojona odwróciłam się i jeszcze raz przeprosiłam, mając nadzieję, że nieznajomy mnie puści i pójdzie w swoją stronę. Jednak nic z tego. Mężczyzna nadal trzymał mój nadgarstek i wpatrywał się we mnie intensywnie swoimi oczami ... oczami w kolorze nocnego nieba. Mój niepokój przemienił się w przerażenie. Widziałam te oczy nie raz, w swoim śnie. To był on. Ale jak...? W jaki sposób mnie odnalazł? - Przepraszam, śpieszę się - powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie i nie było w nim słychać mojego przerażenia. - Mógłby pan mnie puścić? - poprosiłam grzecznie, by nie dawać mu podstaw do dalszej rozmowy. Mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Jednak nie było w tym nic serdecznego, wręcz przeciwnie. Na widok wyrazu jego twarzy przeszedł mnie dreszcz. Czekałam na to co zrobi z niepokojem, mając nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia. Jednak okazało się, że nic sobie nie wymyśliłam. - Nie poznajesz mnie? - spytał mężczyzna rozbawionym Spotkaliśmy się już nie raz. W Twoim śnie i w dzieciństwie. Gdy to usłyszałam, wiedziałam już, że jak nie ucieknę, to stanie się coś złego. Zaczęłam wyrywać się z jego uścisku, jednak moje wysiłki nie dały efektu. Mężczyzna wciąż trzymał mnie za rękę i tylko roześmiał się. Zrezygnowana spróbowałam jeszcze raz wyrwać się z jego uścisku. Stało się coś dziwnego. Nieznajomy, choć nie wiem, czy tak do końca był nieznajomym, puścił moją rękę, jakby coś go poraziło, a na jego twarzy malował się wyraz niedowierzania i zaskoczenia. Niewiele myśląc odkręciłam się i pobiegłam ile sił w nogach do domu. Nie oglądałam się za siebie i zwolniłam dopiero na przed drzwiami swojego domu. Weszłam jak najszybciej, zamknęłam za sobą drzwi na klucz i opadłam na podłogę opierając się plecami i ścianę. Próbowałam uspokoić oddech, jednak zdenerwowanie mi na to nie pozwalało. Krzyknęłam przerażona, na widok Mike'a wychodzącego z salonu, zapewne zaniepokojonego moim gwałtownym powrotem. - Co się stało? - spytał podchodząc do mnie i pomagając mi wstać. Cała się trzęsłam i gdyby mnie nie przytrzymał, to najprawdopodobniej wylądowałabym na podłodze, bo nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Szok i przerażenie ściskały moje gardło i nie pozwalały mi nic powiedzieć. Gdy Mike nie doczekał się odpowiedzi, podniósł moją twarz i spojrzał w oczy, w których szkliły się łzy. - Spotkałam Go - wydusiłam w końcu z siebie i nie będąc w stanie powstrzymywać łez, wybuchłam płaczem, a Mike nic nie mówiąc przytulił mnie mocno. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Wróciłam. Aż mi wstyd, że tyle tu nie zaglądałam i zaniedbałam tę historię. Przepraszam i mam nadzieję, że długość rozdziału zrekompensuję choć w małym stopniu moją nieobecność. Jak zwykle liczę na szczere komentarze i opinie :)
"W oczach tkwi siła duszy." Cytat: Paulo Coelho Cytaty Bóg, Cytaty Bogactwo, Cytaty Chwila, Cytaty Cierpienie, Cytaty Cierpliwość, Cytaty Cisza, Cytaty Czas, Cytaty Człowiek, Cytaty Dobro, Cytaty Dusza, Cytaty Dziecko, Cytaty Filozofia, Cytaty Głupota, Cytaty Kłamstwo, Cytaty Kobieta, Cytaty Ludzkość, Cytaty Mądrość, Cytaty Małżeństwo, Cytaty Marzenia, Cytaty Mędrzec, Cytaty Mężczyzna, Cytaty Milczenie, Cytaty Miłość, Cytaty Muzyka, Cytaty Nadzieja, Cytaty Nauka, Cytaty Pamięć, Cytaty Piękno, Cytaty Pieniądze, Cytaty Polityka, Cytaty Praca, Cytaty Przeszłość, Cytaty Przeznaczenie, Cytaty Przyjaźń, Cytaty Przyszłość, Cytaty Pycha. Oprócz gotowych cytatów możecie w e-Życzenia pl dodawać swoje własne cytaty. Wystarczy założyć darmowe Konto Użytkownika i dodać swój własny tekst i po akceptacji tego tekstu przez administrację portalu nowe cytaty pojawią się na stronie www. Cytaty możecie kopiować i dołączać do kartek elektronicznych. Wybierajcie cytaty i wysyłajcie kartki do przyjaciół i rodziny.
bo w oczach tkwi siła duszy